Logo

Tim Burton - trochę makabryczny czarodziej

Od czasu do czasu pada w kierunku jego filmów zarzut, że są nachalnie depresyjne i dołujące. Ich bohater to często zamknięty w sobie samotnik - strachliwy, nazbyt emocjonalny, który zupełnie nie potrafi załapać kontaktu z „normalnym” otoczeniem. Tło przygód tego wrażliwca to przeważnie mroczne, gotyckie klimaty - nieco dziwaczne, trochę ezoteryczne. W żadnym jednak przypadku nie da się tym filmom odmówić unikalnego uroku, charakterystycznej wrażliwości i wyczucia piękna.

Tim Burton - trochę makabryczny czarodziej Tim Burton - trochę makabryczny czarodziej

Tim Burton wyrobił sobie markę dziwaka – zarówno w życiu prywatnym, jak i w obrazach kreowanych na ekranie. Marka ta jednak jest bardzo solidna. Wiemy, czego się po niej spodziewać – charakterystycznych produktów zawsze na wysokim poziomie.

Tim Burton - trochę makabryczny czarodziej Tim Burton - trochę makabryczny czarodziej

Wychowany w sąsiedztwie Disneya
Burton jest trochę jak jego filmy. Wygląda jak dziwak, i tak też się zachowuje. Podobno nie znosi tłumów, wypowiada się zupełnie nielogicznie, miewa od czasu do czasu napady histerycznego śmiechu. Urodził się w miejscowości Burbank w Kalifornii, czyli w sąsiedztwie Bulwaru Zachodzącego Słońca. Studia filmowe Walta Disneya, Warner Bros. czy NBC, były zaledwie na wyciągnięcie ręki. Toksyczna atmosfera w domu sprawiała, że mały Burton zamykał się u siebie w pokoju na długie godziny – rysował i oglądał filmy. W Burbank szybko doceniono jego talent. Mając lat 15, wygrał lokalny konkurs na rysunek – stworzył reklamę zachęcającą do sprzątania, która przez rok widniała na miejskich śmieciarkach.

Bajki jednak nie dla dzieci
Burton nie ukończył szkoły filmowej. Uważał, że wykształcenie tego typu wiąże się z zabijaniem indywidualności studentów. Kształcił się za to jako animator kreskówek w szkole przy koncernie Disneya. Jego projekty zupełnie jednak nie przywodziły na myśl Myszki Miki. Pełne niebezpiecznych, zmodyfikowanych stworów, potworów i śmiercionośnych maszyn tylko na pozór zabawkowych – przerażały bardziej niż wywoływały uśmiech. Pierwszą realizacją na większą skalę była 5-minutowa animacja pt. „Vincent”. Reżyser otrzymał za nią kilka nagród, został doceniony na festiwalach, wyświetlano go w kinie.

Tim Burton - trochę makabryczny czarodziej Tim Burton - trochę makabryczny czarodziej

Droga do Batmana
Debiut fabularny Burtona przyniósł już większe korzyści niż chwilowy rozgłos. „Wielka przygoda Pee Wee Hermana” to historia dojrzałego człowieka o umyśle dziecka, który poszukuje swojego skradzionego roweru. Nieoczekiwanie przypadła gustom widzów – zarobiła aż sześć razy więcej niż w nią zainwestowano. Potem był już słynny „Sok z żuka”, aż w końcu talent Burtona przyniósł gigantyczny sukces „Batmana”. Trzeba jednak nadmienić, że pierwsze filmy introwertycznego reżysera wprowadzały krytyków w zakłopotanie – głowili się oni, i troili, czy to produkcje dla dzieci, czy może dla dorosłych, czy makabryczne żarty Burtona są smaczne, czy może nie. Dopiero „Batman” przyniósł odpowiedź - kino przyszłego autora „Gnijącej panny młodej” to psychologiczne, głębokie opowieści w nieco karykaturalnej i wielobarwnej oprawie.
Historia o superbohaterze przypominała swój pierwowzór, była „komiksowa”, plastyczna – ale jednocześnie niepokojąca, mroczna, jak przystało na mrocznego rycerza. „Batman” Burtona to także niezapomniana kreacja Jacka Nicholsona w roli Jockera, choć warto też wspomnieć o głównej roli Michaela Keatona. Początkowo krytykowano reżysera za obsadzenie w tej produkcji aktora komediowego. Burton miał jednak dobre przeczucie - Keaton jako Batman wypadł nad wyraz przekonująco.

Burtona wielobarwne światy

Kolejne filmy to kolejne sukcesy. „Edward Nożycoręki”, „Miasteczko Halloween”, „Powrót Batmana”, „Big Fish”, „Ed Wood” - to każdorazowo intrygujące, poruszające obrazy. Reżyser dokonuje w nich popisu w mieszaniu konwencji i subtelnej grze na emocjach widza. Trzeba też zaznaczyć, że są to filmy pięknie wizualne – kolorowe, ale nieinfantylne. Burton kojarzy się także z innymi postaciami Hollywoodu – Johnnym Deppem oraz Dannym Elfmanem. Ten pierwszy wielokrotnie wcielał się w bohaterów wymyślanych przez twórcę adaptacji „Jeźdźca bez głowy”, drugi z kolei - pisał dla wielu jego produkcji muzykę.
W oczekiwaniu na ciąg dalszy
Nie tak dawno, bo rok temu, na ekrany kin weszła „Alicja w Krainie Czarów” według Burtona. Zawiodła nieco widzów, którzy oczekiwali wersji słynnej powieści wyłącznie dla widzów dojrzałych, łamiącej kanony i konwencje. Tymczasem „Alicja” trafia w gusta dzieci. Miejmy jednak nadzieję, że Burton nie „zdziecinnieje” i jeszcze nie raz zadowoli widza bardziej zwyrodniałego, niż niewinny małoletni dzieciak. Bo jego światy są przecież fascynujące. Skutecznie wzbogacą randkę z dziewczyną, na której częściej i intuicyjnie spogląda się na ekran, niż w dekolt towarzyszki z sąsiedniego siedzenia.

Tim Burton - trochę makabryczny czarodziej Tim Burton - trochę makabryczny czarodziej
Tim Burton - trochę makabryczny czarodziej

2011-06-14 - D. Jędrzejewska

1

Komentarze do:
Tim Burton - trochę makabryczny czarodziej

darko 2011-06-15 23:39

Dla mnie Burton leci troche po rowni pochylej. Ostatni jego film, ktory podobal mi sie bez zastrzezen to byl "Jezdziec bez glowy".

Podobne artykuły i galerie