Terry Richardson to jeden ze znanych amerykańskich fotografów mody - przed jego obiektywem stawało już całe masy sław. Od wielu innych specjalizujących się w tym fachu artystów odróżnia go jednak chęć prowokowania. Za całą kopalnię kontrowersji można uznać osobisty fotograficzny blog Terry’ego Richardsona – tutaj bowiem przekroczył on niejedną granicę. Ostatnie wykonane przez niego zdjęcia wzbudziły falę krytyki, a nawet oburzenia. Dla niektórych zdjęcia umierającej mamy to zbyt dużo, nawet jak na osobisty blog.
Podpisał je "R.I.P. Annie Lomax, My Mom 1938-2012". Opublikował całą serię fotografii swojej matki w szpitalnym łóżku – podpiętej do respiratora, wychudzonej, słabej, wyniszczonej chorobą. Wśród nich pojawiło się zdjęcie przedstawiające matkę jeszcze w domowych pieleszach w trakcie choroby, ale w odpychającej stylizacji – ubraną ekstrawagancko, obnażająca zapadniętą pierś i chude ręce, uśmiechniętą i trzymającą papierosa w dłoni. Zdjęcia te ukazały się niedługo po sympatycznych fotkach modelek, wesołych autoportretów, czy ujęć z Jardem Leto i Lady Gagą. Nie ma co się zatem dziwić oburzonym głosom, które zarzuciły Richardsonowi żerowanie na śmierci, brak wyczucia, a nawet okrucieństwo i bestialstwo.
Ten jednak musi być już od dawna przyzwyczajony do krytyki własnej osoby i twórczości. Mimo że przed jego obiektywem stawały wielkie gwiazdy show-biznesu, np. Samuel L. Jackson, Lenny Kravitz, Daniel Day Lewis, Sharon Stone i inni, on wciąż jest oskarżany o „prostactwo” swoich fotografii. W istocie, przeglądając jego zdjęciom, zwrócimy uwagę na nazbyt wyuzdane pozy modelek, bezpruderyjne i perwersyjne realizacje pomysłów. Dużo mówiło się również o nieprofesjonalnym podejściu Richardsona do sesji. Ton on jest autorem gorącego filmiku, na którym Kate Upton tańczy w czerwonym bikini.
Tymczasem jego fani i obrońcy utożsamiają prowokacje tegoż fotografa z prawdziwą sztuką, która obnaża nas samych, pokazuje, jacy tak naprawdę jesteśmy.
Fotograficzny blog Terry’ego Richardsona wzbudza wiele emocji. Oprócz ujętej w obiektywie historii choroby matki, mamy tu zdjęcia modelek – również takie spoza kulis, półnagie, spontaniczne, czasami zabawne, czasami prowokujące; są też fotografie przypadkowych, spotkanych na ulicy ludzi, ujęcia miejsc, przedmiotów dnia codziennego, są i przyjaciele fotografa i znajomi, jest jego osobiste otoczenie. Zdjęcia nie są tu upiększane, sztuczne - wszystko, co Richardson umieszcza w kadrach jest na wskroś prawdziwe, często przez to brzydkie, a nawet szokujące. Jednak gdy wszelkiego rodzaju wygłupy i zdjęcia posiłków fotografa są jeszcze do zaakceptowania, śmierć ujęta na zdjęciach budzi strach i niepokój. Bezkompromisowa szczerość – tak nazwą jego ostatnie fani, ohydna i przesada – będą oponować przeciwnicy.
Blog Terry'ego Richardsona znajdziecie pod tym adresem: http://www.terrysdiary.com/