Pogoda, mimo że podobno mamy już wiosnę, chyba została zaczarowana. Być może ta zimowa aura to przyczyna zbliżającej się premiery kolejnego sezonu „Gry o tron”? Ten bowiem zadebiutuje na łamach stacji HBO już 1-go kwietnia. Zniecierpliwieni nie mogą się zatem doczekać. I nic w tym dziwnego - ich ulubiony serial jest bowiem jednym z lepszych dokonań ostatnich lat w dziedzinie fantastyki na małym ekranie. Jego sukces tkwi nie tylko w fascynującej opowieści o zdradzie i fałszu, honorze, porażce i triumfie. To także rzecz zrealizowana nienagannie wizualnie, tak że aż dech zapiera w piersiach. Fanom „Gry o tron” nie straszna więc zima za oknem, ta bowiem zapada wciąż na nowo – z każdym nowym sezonem, z każdym nowym odcinkiem.
Straszne, przynajmniej dla aktywnych czytelników literackiego pierwowzoru, jest natomiast oczekiwanie na kolejny tom z serii. Szósta część wciąż powstaje, a fani nieustannie wypatrują informacji na temat jej ukończenia. Tymczasem dobrych wieści z frontu nie ma. Przy okazji premiery trzeciego sezonu serialu George R.R. Martin rozwiał wszelkie wątpliwości: „trzeba będzie jeszcze długo poczekać” - powiedział.
Perspektywa przeczytania szóstej części cyklu „Pieśń Lodu i Ognia”, tym razem pod tytułem „Wiatr zimy”, wciąż pozostaje daleko. Tymczasem autor podsyca to pełne napięcia oczekiwanie i mówi, że wiele stron pozostało do napisania właśnie dlatego, że zamierza tam umieścić wiele świetnych rzeczy. Będą to między innymi krew, ogień śmierć, zniszczenie i kruki powracające na grzędy, czyli wszystko to, co lubimy najbardziej.
Podczas panelu dyskusyjnego, na którym autor zdradził, na jakim etapie przygotowania książki właśnie się znajduje, obecni byli również twórcy serialowej wersji jego dzieła – David Benioff oraz D.B. Weiss. Ci z kolei przyznali, że Martin powiedział im, jak kończy się saga i kto finalnie zasiądzie na Żelaznym Tronie. Informacja ta jest dla nich o tyle istotna, gdyż do tej pory nie mieli oni oporów uśmiercać postaci, które w książce jeszcze żyły. I tak, istnieją w tomie piątym bohaterowie, którzy pojawią się także w części szóstej, tymczasem w telewizyjnej wersji już nie żyją. Aby uniknąć trudnej do wybrnięcia przez twórców serialu sytuacji, w której bohatera zasiadającego na tronie po prostu nie ma – scenarzyści muszą konsultować się z pisarzem.
Oczekiwania na premierę książki może umilić inna, dobra, fantastyczna lektura. George R.R. Martin umieścił na swoim blogu listę książek, które bez wahania polecam fanom swojej twórczości. Znalazły się tu między innymi: „Władca Pierścieni” Tolkiena (no jakże by inaczej!), książki z cyklu o Conanie Barbarzyńcy, „Umierająca Ziemia” i cykl „Lyonesse” Jacka Vance’a, oryginalna trylogia „Ziemiomorze” Ursuli K. Le Guin, „Wodnikowe wzgórze”, „Szardik” i „Maia” Richarda Adamsa, trylogia „Gormenghast” Mervyna Peake’a czy opowiadania „Jirel of Joiry” C. L. Moore. Wśród inspiracji niefantastycznych Martin wymienia choćby Waltera Scotta czy Arthura Conana Doyle’a.
Nie zapomina także o literaturze całkiem współczesnej, polecając cykl Maurice’a Druona „Królowie przeklęci” u nas wydany właśnie z przedmową Martina. Podobno bez wyżej wymienionych książek „Pieśń Lodu i Ognia” by nie powstała albo by miała zupełnie inny kształt. Otrzyjmy więc łzy i zabierzmy się za czytanie – niezależnie czy nadchodzi wiosna czy zima.
