Nowa płyta? A kogo to interesuje? - wielki problem wielkich gwiazd

Proste pytanie: ilu z was kupiło w mijającym właśnie roku jakąś płytę? Być może znajdą się jednostki, które odpowiedzą na to pytanie twierdząco, reszta wzruszy ramionami. Kupowanie płyt? Czy jeszcze ktoś dzisiaj to robi? W przeciągu ostatnich lat rynek muzyczny zdecydowanie się zmienił. Słuchanie albumów w całości przestało być modne i ciekawe, muzyki szuka się już przede wszystkim w internecie, na łeb i na szyję spada znaczenie „muzycznej ikony”, nawet muzyka rozdawana za darmo nie jest w stanie przykuć uwagi przeciętnego słuchacza. Przykład? Jakże wiele o współczesnym rynku mówi ostatnia wielka porażka zespołu U2. Od wielu lat akurat z tego zespołu robiło się bogów, a sam Bono przez wiele sezonów był niemalże nietykalny. Nie wypadało się z niego śmiać, nie wypadało go nie słuchać, nie wypadało go również nie znać. Nie znać? Przecież to niemożliwe! Czyżby? Wierząc w swoją gigantyczną popularność i mając mocne przekonanie o swojej szczodrości, rockmani postanowili swoją najnowszą płytę udostępnić gawiedzi całkiem za darmo.
W ten sposób krążek "Songs Of Innocence" we współpracy z firmą Apple pojawił się w urządzeniach 500 milionów użytkowników iPodów, iPadów i tym podobnych. Jak zareagowano na taki prezent? Zaskakująco źle. Płytę niedawnych gigantów nie tylko odsłuchało zaledwie 7% uprzywilejowanych do tego słuchaczy, ale równocześnie podniosło się wielkie larum oburzenia – wielu użytkowników wspomnianych urządzeń po prostu sobie tej płyty nie życzyło. Niezadowolenie dało się odczuć tak dotkliwie, a niepochlebne komentarze na temat Bono i spółki rozprzestrzeniały się w tak ekspresowym tempie, że Apple musiał podjąć krok radykalny – szybko wymyślić aplikację, która w łatwy sposób pozwoli usuwać rozgoryczonym płytę U2 ze swoich telefonów. Bono musiał przeżyć nie tylko wielki zawód, ale i zmierzyć się z ogromnym zaskoczeniem. Nie tylko bowiem nie zechciano posłuchać jego nowej muzyki, ale wręcz zadawano pytanie: „kim jest U2?” „Kim jest Bono?” Czyżbyśmy byli światkami upadku wielkich gwiazd? Różne sposoby na słuchanie muzyki w internecie – od nielegalnego ściągania po korzystanie z coraz popularniejszych serwisów streamingowych lub YouTube – oduczyło przedstawicieli nowych pokoleń nie tylko traktować nowych płyt z namaszczeniem, ale nawet słuchać ich w całości. Dzisiaj liczy się magia pojedynczego kawałka. Warto wspomnieć o „karierach” takich utworów, jak „Somebody That I Usaed To Know” czy „Call Me Maybe”, które rozprzestrzeniały się po sieci w błyskawiczny sposób.
Dobrze mają się również teledyski, które wciąż oglądamy z przyjemnością i masowo, szczególnie wtedy, gdy mamy okazję zobaczyć za ich sprawą kawałek drżących pośladków. Na nowe płyty, premiery, a w szczególności ich ceny coraz mniej słuchaczy w ogóle zwraca uwagę. Po co wydawać kasę na długogrający album, skoro wszystko w sieci można dostać za darmo? Ba! Po co słuchać przez godzinę tej samej gwiazdy, skoro można stworzyć sobie fajną, sensowną playlistę i to bez ryzyka, że zestaw będzie nieudany? Gwiazdy dwoją się i troją, żeby zwrócić uwagę na swoje wydawnictwa. U2 podarowało ludziom swój krążek za darmo, co okazało się chwytem zupełnie chybionym. Beyonce nie tylko wydała swoją płytę totalnie znienacka, co miało zaostrzyć ciekawość fanów, ale do każdego pojedynczego utworu dodała teledysk.
Akurat jej pomysły okazały się strzałem w dziesiątkę, ale nie każdy ma to szczęście. Wielu innych wokalistów i wokalistek do płyt dodaje jedyne w swoim rodzaju bonusy, gadżety czy interaktywne atrakcje, które mają stać się kartą przetargową na coraz trudniejszym rynku. Nawet najbardziej rozpoznawalne gwiazdy, jak Eminem, Britney Spears czy Rihanna, nie mogą liczyć na powtórkę sukcesów sprzed lat. Dzisiaj prym wiodą wykonawcy alternatywni, którzy nie tylko mają wierniejszą i bardziej „oldschoolową” publikę chętną całkiem staromodnie kolekcjonować płyty, ale nie sprawiają wrażenia już tak dostępnych, nachalnych i po prostu nudnych. No bo jaka to radość i nowość kupić nową „Lady Gagę”, skoro zmuszeni jesteśmy jej słuchać w supermarkecie, autobusie, czyli dosłownie na każdym kroku, a w sieci wystarczą dwa ruchy, by o jej nowej płycie wiedzieć już wszystko?