"Mad Max: Na drodze Gniewu" już od pierwszych dni premiery robi gigantyczną furorę. Pierwszy pokaz kontynuacji kultowej, postapokaliptycznej produkcji odbył się w Cannes, gdzie zebrał znakomite recenzje zarówno wśród widzów, jak i krytyków, a jego seans skończył się wiwatami na stojąco. To ciekawe w przypadku efektownego blockbustera na tak wyważonym i dystyngowanym wydarzeniu jak festiwal w Cannes. Przypomnijmy, że dla reżysera, był to powrót do tego miejsca po wielu latach. George Miller to właśnie tutaj prezentował pierwszego "Mad Maxa" na targach w 1979 roku.
Największe tytuły prasowe rozpływają się w zachwytach. Jedno spojrzenie na Maxa, a dziecięcy miłośnicy "Happy Feet" padliby ofiarą traumy na resztę życia - pisze krytyk z "Rolling Stone". Uzupełnia go recenzent z "New York Times": W "Pod kopułą gromu" Tina Turner śpiewała, że "nie potrzebujemy kolejnych bohaterów" - z pewnością już nie w sezonie kinowym tego lata. Z kolei "Variety" dodaje "Szybcy i wściekli" to zaledwie przejażdżka po disneyowskiej Autopii w porównaniu do elektryzującego odnowienia ikonicznej serii George'a Millera.
Natomiast w "The Hollywood Reporter" można przeczytać: To pełne akcji widowisko kopie więcej tyłków - i innych części ciała - niż jakikolwiek film zrobiony przez siedemdziesięciolatka oraz większość o połowę młodszych chojraków. Do polski film trafi 22 maja. Wczoraj, tj. 15 maja, odbyła się prapremiera na festiwalu Cropp Kultowe w Katowicach, gdzie widzowie również oklaskiwali film Millera.
