Logo

"Mad Max: Na drodze gniewu" - dlaczego warto iść do kina?

Równo trzydzieści lat od powstania ostatniej części „Mad Maxa”, tj. „Mad Max: Pod kopułą gniewu” George Miller powrócił do swojej sztandarowej produkcji. Wszyscy wielbiciele postapokaliptycznych klimatów, dla których losy szalonego Maxa to niemal religia, z jednej strony ostrzyli pazury, z drugiej – drżeli ze strachu. Czy siedemdziesięcioletni reżyser, którego pomadmaxowe osiągnięcia to między innymi: „Babe, świnka z klasą”, czy „Happy Feet: tupot małych stóp”, byłby w stanie wbić się w realia współczesnego kina? Trailery zaświadczały, że owszem, choć rodziły również kolejną obawę – czy nowy „Mad Max” nie szykowany jest przede wszystkim jako przerost formy nad treścią? Wybuchowe widowisko, które zamiast trzymać w napięciu nudzi swoją monotematycznością?

"Mad Max: Na drodze gniewu" - dlaczego warto iść do kina? "Mad Max: Na drodze gniewu" - dlaczego warto iść do kina?

Premiera „Mad Max: Fury Road” rozwiała wszystkie te wątpliwości – najnowszy film George’a Millera to być może najlepszy blockbuster dekady. To brawurowy spektakl, któremu rozmachem i zrozumieniem współczesnego kina udało się prześcignąć niejedną produkcję o superbohaterach.
Zaś sam George Miller, starszy pan wiekiem, okazał się tak młody duchem, że wielu znacznie młodszych twórców powinno mu od teraz bić pokłony. Takiej postapokalipsy jeszcze nie widzieliście! „Mad Max: Fury Road” zaczął już szturmować współczesne kino akcji i bez wątpienia znajdzie swoich naśladowców.

"Mad Max: Na drodze gniewu" - dlaczego warto iść do kina? "Mad Max: Na drodze gniewu" - dlaczego warto iść do kina?

No dobrze… więc o co tyle halo? Skąd te zachwyty i wszędobylskie świetne recenzje? Da się usłyszeć przecież, że fabuła „Mad Maxa” jest ledwie szczątkowa, a całe widowisko polega wyłącznie na jednym wielkim pościgu? Czy nie takie filmy zwykliśmy do tej pory krytykować za ich płytkość, błahość, sztuczność, efekciarskość? Owszem, tyle że akurat film George’a Millera ma pewną wartość naddaną, której nie posiada efekciarskie kino. Jest szczery, przemyślany, genialnie skonstruowany, a szczątkowa fabuła formułuje się tu na kształt uniwersalnego mitu niosącego ze sobą wiele mądrych, choć na pozór błahych treści.

„Mad Max” proponuje nam szybką akcję od niemal pierwszej minuty aż do samego końca. Jest to akcja jednak perfekcyjnie skonstruowana i klarowna – oglądając film, mimo że doznajemy oczopląsu i co chwila jesteśmy atakowani kolejnymi wybuchami – nie pozwala nam stracić orientacji. Dodatkowo wciąż zastanawiamy się, co wydarzy się „za rogiem”. Warto zauważyć też, że sposób budowania napięcia, który proponuje Miller, jest w przeciwieństwie do wielu współczesnych blockbsuterów, zrealizowany według pewnego, bardzo oryginalnego klucza – przesiany bowiem przez stylistykę kina lat 80-tych i zakropiony szaleństwem tak bardzo dla niego charakterystycznym, zwłaszcza w obrębie sztandarowych filmów „postapo”. Miller nie rzuca pomysłami na prawo i lewo „bo tak” – każdy z nich ma swoje uzasadnienie, tworząc jeden unikalny, bardzo wyrazisty świat.

"Mad Max: Na drodze gniewu" - dlaczego warto iść do kina? "Mad Max: Na drodze gniewu" - dlaczego warto iść do kina?

Na uwagę zasługuje również odtwórca głównej roli, Tom Hardy, który choć nie jest Melem Gibsonem, co z pewnością utrudnia mu sprawę, niesie tę rolę na swoich barkach dość heroicznie. Mierzący się z demonami przeszłości, stający oko w oko z szaleństwem, zagubiony, zaszczuty, sponiewierany, tworzy nową, zupełnie swoją jakość. Na pierwszy plan wychodzi jednak jego towarzyszka, Furiosa, zagrana świetnie i przekonująco przez Charlize Theron. Według niektórych to ona powinna zostać okrzyknięta główną, a nawet tytułową bohaterką filmu – i wiele w tym prawdy, bo to wokół jej postaci kręci się cały film. I to także rozwiązanie dość osobliwe – uczynić kobietę najsilniejszą bohaterką arcymęskiego filmu? Czemu nie?
Miller kolejny raz udowodnił, że potrafi igrać ze swoimi fanami, robi to jednak w nad wyraz lekki sposób. Jego film prócz akcji iskrzy jeszcze od poczucia humoru, a w wielu momentach radosnej groteski, której najbardziej wyrazistym zobrazowaniem jest bez wątpienia gitarzysta pędzący w konwoju pościgowym i podkreślający swoim gitarowym riffem całą akcję.

"Mad Max: Na drodze gniewu" - dlaczego warto iść do kina? "Mad Max: Na drodze gniewu" - dlaczego warto iść do kina?

Wiemy już, że powstanie następna część „Mad Maxa”. Teraz jesteśmy już pewni, że warto będzie na nią czekać. Być może nawet bardziej niecierpliwie niż na kolejnych „Avengersów”, a nawet „Szybkich i wściekłych”, którzy mimo że ostatnio mocno przycisnęli pedał gazu i tak zostali w tyle za starym dobrym i niezawodnym wojownikiem pustkowi.

"Mad Max: Na drodze gniewu" - dlaczego warto iść do kina? "Mad Max: Na drodze gniewu" - dlaczego warto iść do kina?
"Mad Max: Na drodze gniewu" - dlaczego warto iść do kina? "Mad Max: Na drodze gniewu" - dlaczego warto iść do kina?

2015-05-26 - D. Jędrzejewska

0

Komentarze do:
"Mad Max: Na drodze gniewu" - dlaczego warto iść do kina?

Podobne artykuły i galerie