Lucy Liu to kobieta wyjątkowa. Ma już 44 lata, nadal jednak prezentuje się tak świeżo i młodzieńczo jak w filmach sprzed dziesięciu lat. To aktorka, która swoją kobiecością budzi raczej skrajne emocje – ci, którzy lubią egzotyczną urodę, mogą pokochać ją na zabój, inni – którym skośnookie dziewczęta nigdy się nie podobały, bez wyjątku uznają, że Liu niekoniecznie jest urodziwa. Nie można jednak odmówić jej wysokiej klasy – to aktorka szczególnie zadbana, wypielęgnowana, świetnie prezentująca się na czerwonym dywanie, elegancka, z ogromnym wyczuciem stylu. Nie osiągnęła być może tak spektakularnych sukcesów w kinie, jak niektóre koleżanki w jej wieku – jest to jednak postać bardzo wyrazista i charakterystyczna.
Lucy Liu urodziła się w Nowym Jorku. Jej rodzice wyemigrowali tu z Tajwanu. Nie znali języka, choć mogli pochwalić się dobrym wykształceniem – matka była biochemiczką, ojciec inżynierem. To, czego najbardziej pragnęli, to życie w wolnym kraju bez ideologicznych nacisków. W takim też otoczeniu urodziła się Lucy. Wychowywana na Bronksie, nabrała twardych cech charakteru, jednocześnie będąc bystrą, świetną uczennicą – przykładającą dużą wagę do solidnej edukacji. Karierę aktorską rozpoczęła od małego ekranu i gościnnych występów w słynnych serialach np. w „Beverly Hills 90210”,”Pan Złota Rączka”, „Nowojorscy Gliniarze”, „Z archiwum X”, „Ostry Dyżur” czy „Nash Bridges”.
Skutecznie skierowała na siebie uwagę występem w „Ally McBeal”, gdzie początkowo ubiegała się o rolę chłodnej Nelle Porter. Jednak tak bardzo spodobała się na castingach, że stworzono dla niej zupełnie nową postać – ekscentryczną Ling Woo, w Nelle natomiast wcieliła się Portia de Rossi. Drugoplanowy występ spodobał się widzom, a postać Ling stała się mocnym i ożywczym punktem całej serii. Przetarła również ścieżkę do wielkiego ekranu.
Co prawda Liu już wcześniej pojawiała się w pełnometrażowych produkcjach, jednak przeważnie były to mało znaczące rólki. Teraz miała okazję zabłysnąć. I choć „Aniołki Charliego”, gdzie wystąpiła u boku Cameron Diaz i Drew Barrymore do najbardziej udanych produkcji nie należały, to już „Chicago” okazało się mocnym punktem w całej jej karierze.
Liu wybiera różnorodne produkcje. Pojawia się w nie zawsze dobrych sensacjach (np. „Ballistic” z Antonio Banderasem, „Domino” z Keirą Knightley i Mickeyem Rourke, w „Czyścicielu” z Nicolette Scheridan czy „Zemście po śmierci”) lub dramatach („Trzy igły”, „Kiedyś to zrozumiesz”, „Z dystansu”, „Kłopoty z Blissem”). W jej filmografii znajdziemy także prawdziwe perełki i perły.
Świetnie poradziła sobie z rolą mrocznej O-Ren Ishii w „Kill Billu” Tarantino, potrafiła też wzbudzić sympatię w przyjemnym „Zabójczym numerze”, gdzie stworzyła dobry filmowo duet z Joshem Hartnettem. Jej ostatnia rola to kręcony z jajem „Człowiek o żelaznych pięściach” w reżyserii rapera o pseudonimie RZA.
Liu nie porzuciła dla kina małego ekranu. Ostatnio pojawiła się w kryminalnym „Elementary”, gdzie wcieliła się w żeńską wersję doktora Watsona, towarzysza (a tutaj towarzyszki) uwspółcześnionego Sherlocka Holmesa (w tej roli Jonny Lee Miller). Nadal czekamy na wielką rolę Liu, w której nareszcie sprawdzi się na pierwszym planie i w pełni wykorzysta swój własny potencjał.
