Julia Roberts na ekranie towarzyszy nam już od 1988 roku. Mimo że ma już ponad 40 lat, jej uśmiech od czasów „Pretty Woman”, nie zmienił się ani trochę. Jedna z najbardziej popularnych aktorek na świecie znana jest z elegancji, ale również luzu i wyjątkowego poczucia humoru, które czasem szokuje nawet dziennikarzy. Jej nazwisko zapisało się w historii filmu również z pomocą pierwszej, rekordowo wysokiej gaży, jaką osiągnęła kobieta, czyli dwudziestu milionów dolarów. Za co tak lubimy Julię Roberts? Czy tylko za uśmiech?
Jej marzeniem z dzieciństwa wcale nie było aktorstwo. Roberts chciała zostać lekarzem weterynarii, a potem dziennikarką. Zdanie zmieniła w wieku lat 17 – wtedy to wyjechała do Nowego Jorku, rozpoczęła karierę jako modelka i zapisała się do szkoły aktorskiej. Już od pierwszych swoich występów na ekranie zdobywała dobre recenzje.
Najpierw zobaczyliśmy ją w kultowym w niektórych kręgach „Mystic Pizza”, potem w wyciskaczu łez „Stalowe magnolie”, aż w końcu w najsłynniejszej komedii romantycznej w historii, czyli w „Pretty Woman”. Każdorazowo jej kreacje były charakterystyczne i niezwykle… sympatyczne. Bo taka jest właśnie cała Julia.
W latach 90. Roberts była prawdziwą królową filmu. Wystąpiła w takich produkcjach, jak: thriller „Sypiając z wrogiem”, melodramat „Za wcześnie by umierać”, „Raport Pelikana” z Denzelem Washingtonem, „Wszyscy mówią: kocham cię” Woody’ego Allena, „”Mamuśka” z Susan Sarandon, by pod koniec dekady wrócić do korzeni i wystąpić ze swoim byłym, filmowym partnerem, Richardem Gere’em w „Uciekającej pannie młodej”. To były dla Julii bardzo dobre lata, a miało być jeszcze lepiej.
Rok 2000 aktorka rozpoczęła od Oscara, a to za sprawą filmu „Erin Brockovich”, gdzie wcieliła się w „wyszczekaną”, spontaniczną i wybuchową rozwódkę, która mimo braku wykształcenia zdobywa pracę w kancelarii wziętego adwokata. Wertując akta odkrywa, że pewna wielka korporacja doprowadza do zanieczyszczenia wody w prowincjonalnym miasteczku – bez kompleksów zacznie działać w tej sprawie. Julia paradowała na planie w głębokim dekolcie i odsłaniała długie nogi.
Wypadła świetnie. Potem przyszedł czas na kilka kolejnych, kluczowych w jej karierze ról. Między innymi w „The Mexican” z Bradem Pittem (tutaj poznała swojego obecnego partnera – operatora kamery), w „Niebezpiecznym umyśle” w reżyserii George’a Clooneya, w „Uśmiechu Mona Lisy” i w „Bliżej” z Natalie Portman.
Roberts miała w swoim życiu wielu partnerów. Byli to między innymi aktorzy: Liam Neeson, Daniel Day-Lewis czy Matthew Perry. Aktorka rozbiła też małżeństwo Kiefera Sutherlanda, z którym się zaręczyła, jednak ślub odwołała na kilka dni przed ceremonią - dowiedziała się, że aktor zdradził ją ze striptizerką.
Obecnie jest spełnioną żoną i ogromną wagę przykłada do spokojnego szczęścia w swoim domowym ognisku. Swój aktorski zawód traktuje raczej z luzem, jest pozbawiona charakterystycznego dla wielu aktorów nadęcia. Nie ma żadnej obmyślonej strategii doboru filmów, nie wymyśla sposobów na wczucie się w swoje role, jest zupełnie naturalna, co jak widać, wychodzi jej na dobre.
Naturalna jest również z urody. To jedna z nielicznych, dojrzałym aktorek, które zupełnie zrezygnowały z operacji plastycznych. Roberts twierdzi, że twarz powinna opowiadać życiową historię, na niej wszystko zostaje zapisane. Dodatkowo chce, by przekazywane przez nią emocje – jak złość czy radość – nie zostały przesłonięte przez sztywne, sztuczne rysy twarzy.
Dziś już dojrzała Pretty Woman wciąż jest aktywna aktorsko i regularnie pojawia się na ekranie. Ostatnio zagrała w hicie w kobiecych rankingach, czyli w „Jedz, módl się, kochaj”, gdzie partnerowała Javierovi Bardemovi, a także w „Larry Crowne – uśmiech losu” w reżyserii Toma Hanksa. Wczoraj odbyła się premiera nowej adaptacji „Królewny Śnieżki”, gdzie wcieliła się w rolę Złej Królowej. Co natomiast ma w planach? Wkrótce będzie pracować na planie z Meryl Streep w „August: Osage County”, a także przy „The Friday Knight Kintting Club” Micke’a Bindera.
