Kolejny raz na przestrzeni długich lat przekonaliśmy się o skali fenomenu, jakim są „Gwiezdne wojny”. Nowy film z serii wchodzi do kin 18 grudnia, ale świat szaleje już od dłuższego czasu. To szaleństwo trwa od pierwszej informacji o transakcji Disneya z Lucas Film i disneyowskich planach na stworzenie kolejnej części, poprzez każdą wieść dotyczącą ekipy realizatorskiej – reżysera, obsady, a nawet kompozytora soundtracku, aż po kolejne trailery. Wiele emocji wzbudzają też kolejne szczegóły dotyczące całego filmowego uniwersum, w tym wszystkich planowanych sequeli. Pełna ekscytacji atmosfera oczekiwania to w przypadku tej serii standard – rozciąga się bowiem w czasie już od 1977 roku. Dlaczego tak bardzo ciągnie nas do „Gwiezdnych wojen”? Dlaczego tak tłumnie ruszymy do kin 18 grudnia?
Wszystko to, co znamy
„Gwiezdne wojny” to seria, która w zawiera w sobie wszystko to, co uwielbiamy w kinie. Już niejeden bardziej lub mniej wprawny specjalista analizował poprzednie filmy pod kątem wykorzystanych w jej obrębie motywów, archetypów, symboli, zagrywek fabularnych, zwrotów akcji itp. Z ich prac można łatwo wywnioskować, że „Gwiezdne wojny” to coś na kształt gigantycznego leksykonu elementów, które w kinie się już sprawdziły, na które lubimy patrzeć i którymi uwielbiamy się emocjonować na czele z nieśmiertelną walką Dobra i Zła. Liczymy więc na to, że kolejna część serii również nam tego dostarczy – miodności oglądania.
Nowy rodzaj rycerza
„Gwiezdne wojny” to bodaj najlepszy przykład odświeżonego mitu rycerskiego w historii kina. O ile rycerze w zbrojach szybko stracili na aktualności, tak kosmiczny wojownik z mieczem świetlnym – wciąż bohater przyszłości, fantastyczny i nieosiągalny – nadal działa na wyobraźnię. Zakon Jedi etykę rycerską interpretuje na swój sposób, łącząc to, co starożytne z tym, co nowoczesne. We współczesnym świecie – nieraz okrutnym, dojmującym, w erze spraw przegranych i rozczarowań – nowy rodzaj rycerza stojącego na straży porządku i oddającego się w całości dobrej sprawie, jest tym, do czego tęskny i czego poszukujemy.
Dobrze znana mitologia
Nie przez przypadek mówi się, że najbardziej podobają nam się piosenki, które już znamy. Podobnie jest z filmami – świetnie czujemy się w światach, w których już zdążyliśmy się zadomowić. „Gwiezdne wojny” nie są wyjątkiem. Realia skonstruowane przez George’a Lucasa dawno już ułożyliśmy sobie w głowie. Niemal każdy z nas wie, co to jest miecz świetlny, czym jest Gwiazda Śmierci, kim jest Darth Vader czy rycerze Jedi. Wraz z nową częścią wybieramy się więc w podróż do dawno nieodwiedzanej, ale wciąż przyjaznej, dobrze wspominanej okolicy. Do miejsca, w którym przeżywało się najlepsze przygody w życiu.
Nadal lubimy baśnie
Niezależnie od tego, ile mamy lat, wciąż lubimy baśnie i przypowieści. Walka Dobra ze Złem, zastosowanie kodeksu moralnego w praktyce, nauczka za swoje postępki, bohaterstwo czy tchórzostwo – to nieśmiertelne tematy, na którymi lubimy się zastanawiać, szczególnie, gdy przyczynkiem do dyskusji jest pięknie opowiedziana historia. Jako duże dzieci to z filmów, czyli współczesnych baśni, czerpiemy bądź utwierdzamy swoją wiedzę o kategoriach wyższych, uniwersalnych i niezmiennych. „Gwiezdne wojny” to jeden z lepszych przykładów kina, które o tym mówi, działając jednocześnie na naszą wyobraźnię.
Nadal kochamy igrzyska
Popularność kina science-fiction i wszelkich udźganych efektami specjalnymi hiperprodukcji wskazuje na to, że wciąż kochamy igrzyska. Do kina idziemy nie tylko odczuwać, ale i oglądać. Pragniemy widowiska, rzeczy niezwykłych, których nie będzie nam dane zobaczyć na co dzień. Oczekujemy nowych światów, gigantycznych bitew, efektownych pościgów, imponujących budowli, zjawisk, które w realnych świecie nie występują. Stąd też nasza miłość do każdej kolejnej części „Gwiezdnych wojen”.
Niezłomny marketing
Trudno nie ulec ogólnemu szaleństwu, nawet jeśli nie kibicujemy „Gwiezdnym wojnom”. Skoro wszyscy czekają, znaczy się, że i my powinniśmy? Gorzej – rozbuchany na gigantyczną skalę marketing przekonuje nas o tym na każdym kroku. To dzięki niemu wielu, którzy mieli „Gwiezdne wojny” w nosie, tak czy siak ciekawi są premiery filmu.