Współczesny pop funkcjonuje obecnie na dwóch płaszczyznach. Jedna z nich to muzyka projektowana bez skrupułów pod gusta odbiorców – reprezentują je najbardziej zjawiskowe przedstawicielki muzyki rozrywkowej, takie jak Jennifer Lopez, Beyonce czy Rihanna. Na drugim biegunie plasują się artyści z własnym, oryginalnym pomysłem, którzy systemem złotego środka, zdołali wcisnąć się w szczelinę między masowym gustem, a lekką alternatywą. Oto lista największych hitów mijającego roku w tej drugiej dziedzinie. Bombastyczne piosenki rozpychających się łokciami, wielkich gwiazd, pozostawmy na inne zestawienie.
Paolo Nutini, „Iron Sky”
Niektórzy usłyszeli w tym roku o tym utalentowanym, szkockim artyście, dzięki innej, bardzo popularnej gwieździe muzyki – Adele. Ta usłyszawszy piosenkę pt. „Iron Sky” napisała na swoim Twitterze: „Fuck!!! This is one of the best things I’ve ever seen in my life hands down”. Nutini dziękował później koleżance po fachu: „Jestem bardzo wdzięczny Adele. Ona ma niesamowity wpływ na ludzi. Sam nie mam Twittera, ale znajomi przysyłali mu screenshoty. Odzew ludzi był fantastyczny.” Choć pomoc Adele okazała się nieodzowna, ta piękna piosenka z pewnością poradziłaby sobie samodzielnie, jako piękny manifest wolności.
Lorde, „Yellow Flicker Beat”
Lorde już nie raz pokazywała, że potrafi nas poruszyć. Ta dziewczyna ma talent, niesamowite wyczucie do hitów, elektryzujący głos i jest cudownie enigmatyczna na tle pstrokatej i niepoważnej, popowej papki. Jej utwór pt."Yellow Flicker Beat", promujący najnowszą część kinowej adaptacji "Igrzysk śmierci", to piosenka błyskotliwa i dopracowana. To również dowód na muzyczny instynkt wokalistki, która potrafi śpiewać dla mas, nie rezygnując ze swojego indywidualnego stylu.
Banks, „Beggin For Thread”
Na płytę Banks czekano z niecierpliwością, wieszcząc nadejście nowej, alternatywnej gwiazdy muzyki. Po premierze nie każdemu spodobało się, że krążek "Goddess" sytuuje się bliżej mainstreamu, niż się spodziewano. Nie był też tak oryginalny i przełomowy, jak go zapowiadano. Mimo to singiel "Beggin For Thread" wydaje się zupełnie genialny w swoim gatunku – przemyślany, intrygujący, a do tego dynamiczny. Dawno nikt nie śpiewał tak dobrze w dolnych rejestrach jak Banks.
Lana del Rey, "Ultraviolence"
Lana del Rey miała zdecydowanie trudniejsze zadanie niż w zeszłym roku. Tym razem wiedzieliśmy o niej wszystko – na nic zdałyby się enigmatyczne i wyssane z palca historyjki, którymi wokalistka częstowała nas wcześniej. Na nic oryginalne chwyty marketingowe w postaci kłamstw i niedopowiedzeń. Mimo to przyznać należy, że Lana nie spoczęła na laurach i utrzymała wysoką jakość. "Ultraviolence" to godny następca wszystkich uczuć i emocji, na czele z melancholią, którymi wokalistka częstowała nas za czasów swojego debiutu.
Iggy Azalea, "Fancy"
Iggy Azalea to autentyczne objawienie ostatnich sezonów. Któż by przypuścił, że biała, do tego blondwłosa raperka, będzie w stanie aż tak namieszać w dziedzinie muzyki popularnej. A jednak 370 milionów wyświetleń na YouTube mówi samo za siebie. Iggy Azalea reprezentuje nową jakość. Jest drapieżna, zabawna i w opozycji do swojej koleżanki po fachu, Nicki Minaj, jest od początku całkiem na serio. Nic dziwnego, że wszystkie współczesne gwiazdy chcą z nią nagrywać. Iggy Azalea to przepis na sukces.
Sharon Van Etten, “Taking Chances”
Sharon Van Etten zasłynęła w naszej wyobraźni jako autorka bardzo szczerych i osobistych piosenek. Jej album pt. „Are We There” okazał się dziełem kompletnym, bardzo przemyślanym i poruszającym. Z wszystkich numerów tu zawartych na czoło wysuwa się piosenka pt."Are We There", za pomocą którego artystka zwróciła na siebie uwagę. I słusznie! Ta dziewczyna ma po prostu talent godny naszej stałej refleksji i kontemplacji.
David Guetta, "Dangerous"
Wydając utwór „Dangerous”, który znalazł się też na najnowszej płycie popularnego DJ’a pt. „Listen”, jego twórcy zapewniali, że będziemy mieli do czynienia z połączeniem starego stylu artysty z czymś w rodzaju Daft Punk. Z perspektywy czasu trzeba przyznać, że jest to jeden z lepszych kawałków na całym albumie, która niestety nie dorównał osiągnięciom rodaków Guetty. „Dangerous” obiecywał znacznie więcej.
Sam Smith, "Stay With Me"
Jeden z większych hitów tego roku. Rozpaczliwe i wyjątkowo ujmujące błaganie Sama Smitha weszło nam w przeciągu ostatnich miesięcy w krew – wszyscy je nuciliśmy, śpiewaliśmy, podrygiwaliśmy w takt tego utworu. Nic dziwnego, że Sam Smith określany jest jako jeden z lepszych debiutantów tego roku. Świadczy o tym nie tylko jego popularność (ta nie zawsze jest przecież miarodajna), ale kolejne jego kawałki z płyty „In the Lonely Hour”.
Maroon 5, "Animals"
Także Maroon 5 pokazali w tym roku, że potrafią być drapieżni i wciąż zaskakiwać świeżością.
Muzyka wszem i wobec uwielbianego Adama Levine’a pokazuje, że da się nakarmić wilka, nie zjadając jednocześnie owcy, czyli wyważyć muzykę pop tak, by nie urągać godności swoich słuchaczy. „Animals” to piosenka cukierkowa, ale jednak chwytliwa i po prostu dobra.
