Logo

"50 twarzy Greya" - czego nauczyliśmy się od premiery?

Dzisiaj Dzień Kobiet. Z okazji tego pełnego uroku święta pochylmy się nieco nad największym „kobiecym” filmowym hitem od lat, a nawet wszech czasów (tak przynajmniej wskazują kinowe statystyki). Mowa o „50 twarzach Greya”, filmie, który osiągnął na całym świecie gigantyczny sukces, a również u nas wzbudził wiele emocji. Co więcej, jego wynik w Polsce okazał się wyjątkowo imponujący – to najbardziej kasowa premiera filmowa w całej historii polskiego kina. Czego nas nauczyła? Jakie wnioski możemy wyciągnąć z oszałamiającej popularności nieprzyzwoitego, młodego bogacza?
Bestseller dobrze się czuje w kinie

?50 twarzy Greya? ? czego nauczyliśmy się od premiery? ?50 twarzy Greya? ? czego nauczyliśmy się od premiery?

Jak się okazuje, jednym z najbardziej sprawdzonych sposobów na to, żeby przyciągnąć widzów do kina, jest zekranizowanie bestsellera. Jakość książki nie ma tu absolutnie żadnego znaczenia. Pamiętacie, co się działo, kiedy na ekrany trafił niesławny „Zmierzch”? O książce autorstwa Stephanie Meyer nie mówiło się nic dobrego. Wręcz przeciwnie – mieszało się ją z błotem gdzie popadnie. Mimo to, gdy „Zmierzch” zawitał do kin, sale były wypełnione. Powieść E.L. James również nie zgarnęła ani jednej pozytywnej recenzji. O książce całkiem otwarcie mówiło się, że jest kiepska. Ona tymczasem jak na złość sprzedawała się w gigantycznych nakładach, co jak w jakimś wzorze – przełożyło się na sukces w kinach. Jak widać, oczekiwania krytyków i widzów nie są tożsame. Ba! Historia wcale nie musi być dobra, by bilety sprzedawały się jak świeże bułeczki.
Data premiery ma znaczenie

?50 twarzy Greya? ? czego nauczyliśmy się od premiery? ?50 twarzy Greya? ? czego nauczyliśmy się od premiery?

Początkowo „50 twarzy Greya” miało trafić do kin w sierpniu zeszłego roku. Kto wie, czy miałoby wówczas taką siłę przebicia. Mniej więcej w tym samym czasie debiutowali „Strażnicy Galaktyki”, „Lucy”, „Niezniszczalni” czy „Boyhood”. Choć konkurencja nie była na tyle miażdżąca, atmosfera bardziej sprzyjała letniemu, widowiskowemu kinu niż opowieściom o BDSM. Zdecydowano się wydłużyć czas oczekiwania i przesunięto debiut filmu w okolice Walentynek. Był to najlepszy z możliwych ruch marketingowy. Masa facetów wpadła bowiem na to samo, romantyczne rozwiązanie – wezmę swoją partnerkę na ten film do kina. Będzie romantycznie i pikantnie.
Każdy ogląda, nikt się nie przyznaje

Wielokrotnie przy okazji premiery adaptacji prozy E.L. James pojawiło się w sieci stwierdzenie, że z jej książką jest podobnie jak z muzyką disco polo. Niby nikt nie słucha, a każdy zna słowa. Niby nikt nie lubi, ale wystarczy, że DJ zapoda bit, a parkiet wypchany jest po brzegi. Z „50 twarzy Greya” mało kto nie drwił. Mimo to o nadchodzącym sukcesie filmu wiadomo było jeszcze przed jego premierą – bilety na pierwsze pokazy okazały się najgorętszym towarem. Skąd te tłumy w kinach, skoro nikogo nie interesuje ta historia?
Nie liczcie na kontrowersje!

?50 twarzy Greya? ? czego nauczyliśmy się od premiery? ?50 twarzy Greya? ? czego nauczyliśmy się od premiery?

Wśród najczęstszych zarzutów w kierunku adaptacji „50 twarzy Greya” pojawia się argument o jej przesadnej zachowawczości. Książka, mimo że kiepska, obiecywała rozrywkę nieprzyzwoitą, prowokującą, ostrą i nie na miejscu. Tymczasem wersja filmowa była daleka od ostrych rozwiązań - zachowała granice przyzwoitości. O ile o książce E.L. James można było mówić, że jest czymś w rodzaju „soft porno”, jej ekranizacji nie sposób w ten sposób określić. Kilka smagnięć batem to naprawdę mało jak na stawiane wcześniej obietnice.
Wszyscy pragniemy miłości
Cokolwiek byśmy nie powiedzieli na temat historii napisanej przez E.L. James, jak bardzo byśmy byli oburzeni na jej erotyczne przesłanie, musimy przyznać, że nie jest to książka o seksie.

?50 twarzy Greya? ? czego nauczyliśmy się od premiery? ?50 twarzy Greya? ? czego nauczyliśmy się od premiery?

To w gruncie rzeczy staroświecka, tylko wzbogacona przez „nowe realia” i „nowe gadżety” historia o miłości. Wniosek nasuwa się sam – wszyscy pragniemy miłosnego happy endu, a seks jest „jedynie” jego przyjemnym wzbogaceniem.

?50 twarzy Greya? ? czego nauczyliśmy się od premiery? ?50 twarzy Greya? ? czego nauczyliśmy się od premiery?
?50 twarzy Greya? ? czego nauczyliśmy się od premiery? ?50 twarzy Greya? ? czego nauczyliśmy się od premiery? ?50 twarzy Greya? ? czego nauczyliśmy się od premiery? ?50 twarzy Greya? ? czego nauczyliśmy się od premiery? ?50 twarzy Greya? ? czego nauczyliśmy się od premiery?

2015-03-08 - D. Jędrzejewska

0

Komentarze do:
"50 twarzy Greya" - czego nauczyliśmy się od premiery?

Podobne artykuły i galerie