2014.12.27// D. Jędrzejewska
Oj, co to będzie za rok! Pełen oczekiwań, spektakularnych wybuchów, szybkiej akcji, wielkich powrotów i najprawdopodobniej – niespodzianek, zarówno tych dobrych, jak i tych rozczarowujących. Począwszy od samej wiosny przyszłego roku aż po grudniową zawieruchę wystartuje maraton blockbusterów, które nie umkną żadnemu fanowi superprodukcji. Jakie tytuły będą pobijać box office w nadchodzących dwunastu miesiącach?
Gwiezdne wojny: Przebudzenie mocy (25 grudnia)
Jeszcze nie tak dawno w ogóle nie myśleliśmy o tym, że „Gwiezdne Wojny” mogłyby powrócić. Dzisiaj mamy konkretną datę premiery kolejnej części, a nawet zaostrzający ciekawość trailer – zresztą najchętniej oglądany w mijającym roku i równie chętnie omawiany oraz komentowany. Szczerze mówiąc, nie wiadomo czego się spodziewać. Pokładamy nadzieję w J.J. Abramsie, który przy „Star Treku” odwalił kawał dobrej roboty. „Gwiezdne wojny” mają skutecznie wypełnić pustkę po „Hobbicie”.
Jurassic World (12 czerwca)
Na ekran powracają również dinozaury. Byłoby to dziwne, gdyby w erze hiperprodukcji i wielkich powrotów (w tym powrotów wielkich potworów, takich jak Godzilla) zapomniano wrócić do Parku Jurajskiego. Trailer, który niedawno pojawił się w internecie, daje sygnał, że w nowym filmie nie braknie nawiązań do spielbergowskiej stylistyki, aczkolwiek czeka nas również wiele nowości. Jednego z głównych bohaterów zagra tu wszem i wobec lubiany Strażnik Galaktyki – Chris Pratt.
Spectre (5 listopada)
Jesień przyszłego roku będzie należała do Jamesa Bonda. Za kamerą nowego filmu z serii o słynnym agencie stanął Sam Mendes, czyli reżyser „Skyfall”, co jest wydarzeniem osobliwym – przeważnie z odcinka na odcinek zmieniano reżyserów. Tym razem jednak sukces poprzedniego filmu był tak wielki, że nie chciano go zaprzepaścić. Czy nadzieje pokładane w twórcy „Spectre” okażą się w pełni słuszne? Poczekamy, zobaczymy.
Mad Max: Na drodze gniewu (15 maja)
Oto wraca kultowy bohater – Mad Max Wojownik Pustkowi. Fani postapokalipsy już ostrzą pazury i zaciskają zęby. Szczególnie, że trailer sugeruje naprawdę brawurową i kolorową rozrywkę. Każdy porządny fan serii cieszy się również z wyboru następcy Mela Gibsona – Tom Hardy to nie tylko bardzo wiarygodny twardziel, ale też świetny aktor. Jego udział w filmie również daje nadzieję na niespartaczoną robotę. Jak będzie w rzeczywistości? Byle do wiosny!
The Hateful Eight (jeszcze nie wiadomo)
Termin najnowszego filmu Quentina Tarantino jeszcze nie jest podany do wiadomości. Wiemy tylko, że zadebiutuje w nadchodzącym roku. Będzie to kolejna produkcja kultowego reżysera zrobiona w westernowych klimatach. Tarantino to marka – są w jego dorobku filmy lepsze i gorsze na tle wszystkich osiągnięć, nie ma jednak filmów złych. Każda produkcja trzyma poziom, każda jest warta uwagi. Tarantino nigdy nie marnuje naszego czasu i ufamy, że tym razem będzie podobnie.
Avengers: Czas Ultrona (7 maja)
No i wreszcie doczekamy się na nowych „Avengersów”! Pierwsza część zadebiutowała w kinach w 2012 roku i narobiła zaskakująco dużo szumu, wdrapując się aż na trzecie miejsce ogólnego rankingu najbardziej dochodowych filmów w historii. Film o superbohaterach nie zdołał wyprzedzić tylko produkcji Camerona – „Titanica” i „Avatara”. Ten gigantyczny sukces stał się najlepszym dowodem na hegemonię superbohaterskiego kina. Czekamy z niecierpliwością na ciąg dalszy.
Marsjanin (27 listopada)
Mimo że Ridley Scott ostatnio zawodzi, każdy jego film jest wielkim wydarzeniem. Tym razem także nie ma wyjątku. Szczególnie, że słynny reżyser wziął się za adaptację naprawdę wielkiego, książkowego hitu, który podbił publikę miodnością opisywanej fabuły, mocno rozbudowanym naukowym podłożem i poczuciem humoru. Ridley Scott idzie więc za trendami i podobnie jak Nolan będzie miał swój film w kosmosie. Zresztą… kolejny w dorobku.
Szybcy i wściekli 7 (10 kwietnia)
Na kolejną część Szybkich i wściekłych” wszyscy czekają z wiadomych względów. Film został naznaczony tragedią, czyli dramatyczną śmiercią jego głównego gwiazdora, Paula Walkera. Tłumy w kinie zjawią się zatem z co najmniej dwóch względów – by oddać hołd nieżyjącemu i by sprawdzić, jak sobie z jego nagłą nieobecnością poradzili twórcy. Wielu z nich – jak zwykle – będzie też oczekiwało po prostu dobrej rozrywki.
Snajper (20 lutego)
Już wkrótce w kinach zadebiutuje najnowszy film prawdziwego weterana kina, Clinta Eastwooda. Staruszek ostatnio nie miał dobrej passy. Jego najnowsze produkcje nie miały szczęścia ani u krytyki, ani u widzów. Chodzi tu choćby o „Jersey Boys”, „J.Edgara” czy „Medium”. Teraz Eastwood nakręcił arcyamerykańską i niełatwą historię o snajperze. W głównej roli obsadził lubianego Bradleya Coopera. Film przyjęto cieplej niż ostatnie osiągnięcia Eastwooda, a do tego trailer zapowiada niezłą historię. Kto wie – być może naprawdę warto wybrać się do kina.
Terminator: Genisys (26 czerwca)
Niestety rokowania nie są dobre. Mocno przerysowany trailer nie napawa optymizmem. Całość przedstawia się jakby wyzbyta klimatu i nakręcona dość topornie, a oczekiwania przecież były spore.
Mówi się jednak, że nie powinno się oceniać filmu po zwiastunie. Schwarzenegger będzie szturmował kina już z początkiem lata i wtedy przekonamy się, w jakiej jest formie.